Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 12:55
Reklama
Reklama
Reklama

Opowieści o chłopskiej nędzy

Rodzinne historie: pełne skarg na temat kolejnych, przewalających się wojen, biedowania, harówki w polu. To także opowieści o twardym... chłopskim karku, który nie tak łatwo było zaborcom, dziedzicom i niestety także polskim urzędnikom ugiąć, przetrącić. W latach 30. ub. wieku Instytut Gospodarstwa Społecznego wydał "Pamiętniki chłopów". To wstrząsające źródło wiedzy o historii naszej wsi.
Opowieści o chłopskiej nędzy

Wspomnienia były nadsyłane na konkurs zorganizowany jesienią 1933 r. przez Instytut Gospodarstwa Społecznego. Włościanie dowiadywali się o tym przedsięwzięciu głównie poprzez prasę ("Zielony Sztandar", Gospodarz Polski", "Gazeta Chłopska", "Społem" itp.). Odzew był naprawdę ogromny. Rękopisy nadsyłano do IGS przez kilka miesięcy, z całego kraju. Zgromadzono ich aż 498. 
Wśród zebranych, anonimowych wspomnień znalazły się relacje gospodarzy z Lubelszczyzny, w tym z powiatu zamojskiego i hrubieszowskiego.

Ostatnia krowina
Chłopi opowiadali o dziejach swoich rodzin, troskach, pragnieniach i kłopotach. Bo polska wieś była przed ostatnią wojną bardzo zadłużona: w tzw. instytucjach kredytowych lub u osób prywatnych (często u Żydów – lichwiarzy). Spośród 498 gospodarzy, aż 169 (33,9 proc.) pisało o długach, które często przekraczały wartość ich gospodarstw. "Żyję tak pod strachem, zrozpaczony, co mi przyjdzie jeszcze z trojgiem dzieci małoletnich i dwojgiem staruszków 70-letnich i z chłopakiem jednym, com go wzioł na utrzymanie jako mego kuzyna" – żalił się jeden z gospodarzy. "(Będę musiał) pozostać bez dachu nad głową i bez kawałka chleba, jak nie będę mógł wywiązać się z tych ciężarów, nałożonych na mnie". 

"Nędza panuje na wsi, a z nędzą sroży się lichwa" – podsumowali organizatorzy konkursu. "Lichwiarze ci, gdy chodzi o ściągnięcie należności, nie wahają się zabrać dłużnikowi ostatniej krowiny, ostatniego konia lub wyzuć nawet z ziemi". 

Czy wcześniej było chłopom lepiej? Można to wywnioskować z ich opowieści, które często sięgają drugiej połowy XIX w. "Byłem małym chłopcem, pamiętam, jak ojciec mój gospodarzył na dziesięciu morgach, mając do spłaty brata i siostrę" – pisał dwunastomorgowy gospodarz z powiatu puławskiego (urodzony w 1880 r.). "Ojciec pracował bardzo ciężko, bo nie było takich narzędzi w gospodarstwie jak dzisiaj. Sieczkarni nie było, tylko na tzw. skrzynce rznuł sieczkę dla koni i krów (...). W mieszkaniu było ciasno, bo prócz sieczki w kącie stał cielak i owca z jagnięciem, że porządki w tem mieszkaniu jakie musiały być, to każden czytający się domyśli"

Narzędzi używano wówczas bardzo prymitywnych. To także potęgowało "chłopską mordegę". "Do uprawy roli był pług drewniany z żelaznu blachu na drewnianych kółkach (...) w miejsce dzisiejszego kultywatora to było tzw. radło też drzewiane z żelaznu redlicu, a jaka to była męcząca uprawa to pamiętam dobrze, bo jej sam zakosztowałem. Nastały drapacze na pięciu łapach, to narzędzie było zaliczone do ulepszonych i było dotąd, aż go zastąpił kultywator" – wspominał puławski gospodarz.  

Inne narzędzia także zapamiętał jako proste i mało wydajne. "Widły do gnoju były drzewiane, końce okute żelazem, później były żelazne niewygodne, bo ciężkie, aż ich zastąpiły dzisiejsze fabryczne" – wyliczał. "We żniwa wszystko było żęte sierpem, kosy wcale nie było w użyciu. Chleb był czarny, bo nikt nie słyszał o szorowniku, ani o walczach we młynie, mielenie było na wiatraku, a jeżeli we młynie, to na kamieniu i to jęczmień, bo pszenicę trzeba było sprzedać".
Nie tylko ten włościanin źle wspominał dawne, prymitywne gospodarowanie. "Z przed sześćdziesięciu laty ludzie nie mieli praktyki, jak tej ziemi uprawiać, aby choć starczyło im do wyżywienia tak licznej rodziny, jaką posiadał również mój ojciec" – notował w 1933 r. pewien cieśla wioskowy z powiatu hrubieszowskiego.  
 
Uczyłem się cztery zimy
"Dnia 5 listopada 1875 roku przyszedłem na świat w chacie chłopskiej, niskiej, czarnej i okopconej i w niej rozpocząłem nędzny żywot dziecka chłopskiego" – pisał mężczyzna o imieniu Jakub, średniorolny gospodarz ze "świeżo skomasowanej osady" w powiecie zamojskim. "Byłem dopiero drugi, przede mną bowiem urodził się brat Jasiek. Później pamiętam, że co parę lat przychodziło na świat moje młodsze rodzeństwo, tak, że ostatecznie było nas wszystkich ośmioro, czterech braci i cztery siostry". 
Mężczyzna mieszkał w dzieciństwie w  miejscowości Błonie (dzisiaj to przedmieście Szczebrzeszyna). Wspominał, że jako dziecko zimą przeważnie siedział w rodzinnej chacie, bawiąc młodsze rodzeństwo. W lecie – razem z innymi dzieciakami – biegał po sadach, których było kiedyś w tej okolicy mnóstwo. Gdy trochę podrósł, pasł wraz z innymi pastuszkami krowy. Zimą natomiast chodził do rosyjskiej szkoły w Szczebrzeszynie. Była oddalona od Błonia o ok. dwa kilometry. Uczył się tam – jak pisze – "cztery zimy". Na tym skończyła się jego edukacja. 

"Po jej ukończeniu zajęli mię już rodzice do pracy na roli, której było około szesnastu mórg (jedna morga to ok. pół hektara – przyp. autor). Tak pracowałem na ojcowskim zagonie przez siedem lat" – czytamy we wspomnieniach Jakuba. "W roku 1897 zabrano mnie do wojska. Przez pięć lat odbyłem twardą służbę wojskową w 21 pułku dragonów białoruskich. Pułk ten znajdował się we Włodzimierzu Wołyńskim. Często podczas ćwiczeń myślałem, że najpiękniejsze lata muszę oddawać dla swych wrogów, którzy ciemiężą moich współrodaków". 

Taka postawa nie była powszechna wśród przedstawicieli chłopskich rodzin na Zamojszczyźnie. Mężczyzna zawdzięczał ją... polityce religijnej, która była prowadzona na tym terenie przez rosyjskich zaborców. "To uświadomienie wypływało z żywej pamięci o prześladowaniach religijnych, jakie były w mojej wiosce rodzinnej. Było tam wielu unitów (grekokatolików – dop. autor), a do nich należeli kiedyś i moi rodzice" – pisał autor wspomnień. "Później jednak kościół unicki zamienili Rosjanie na cerkiew i siłą zmuszali do przechodzenia na prawosławie. Prześladowaniu temu ulegli również moi dziadkowie i rodzice. Często, kiedy byliśmy już niby to prawosławnymi, a ja chodziłem do szkoły, opowiadał ojciec o tych zmuszaniach przez żandarmów, aby wszyscy dawni unici chodzili do cerkwi i aby dzieci swe chrzcili w obrządku prawosławnym. Z tego też powodu służba wojskowa stawała się jeszcze bardziej ciężka, a często prawie nie do zniesienia". 

Pójdziesz sobie stąd
W 1902 r. Jakub wrócił do rodzinnego domu. Wtedy postanowił się ożenić z dziewczyną ze swojej wsi. Widać, że spodobał się wybrance swojego serca oraz jej rodzicom, bo w 1903 r. młodzi zawarli związek małżeński. Nie poszli jednak na swoje. "Rozwiały się wkrótce wszystkie moje nadzieje o własnem gospodarstwie (...). Ojciec mój, posiadając sam niewielki kawałek ziemi, nie mógł dać mi tyle ile się spodziewałem, teść zaś nie bardzo chętnie patrzał na to, że zamierzam się oddzielić i nie pracować razem z nim na jego gospodarstwie" – czytamy we wspomnieniach. "Zostałem więc ostatecznie u niego, pomagając mu w gospodarstwie w zamian za co miałem u niego kąt i obsiewałem również dla siebie kawałek gruntu". 

Małżonkom się nie układało. Młoda żona stale chorowała, nie mieli też dzieci. Autor wspomnień obawiał się, że młoda kobieta umrze. Tak się stało w 1910 r. Dla Jakuba nie było już wówczas miejsca w domu rodziny zmarłej żony. "Siedziałem więc jeszcze u swej teściowej przez pewien czas. Ta jednak w końcu powiedziała mi otwarcie: Wiesz co Jakób (pisownia oryginalna – dop. autor), pójdziesz już sobie stąd, nie masz tu po co siedzieć" – gorzko pisał autor wspomnień. "Taka więc spotkała mię nagroda: przez siedem lat pracowałem jak koń za wszystkich, a teraz każą mi się wynosić na cztery wiatry. Przyszedłem do ojca i tu przeżyłem do roku 1912". 

Jakub postanowił znowu się ożenić. W sąsiedniej wsi mieszkała wdowa z trojgiem dzieci. Miała ona też grunt po zmarłym mężu. "W styczniu 1912 r. związałem się z tą kobietą i rozpocząłem własne, samodzielne gospodarowanie" – czytamy dalej. "Ojciec mój dał mi około dwóch morgów, żona posiadała swej ojcowizny do sześciu mórg oraz ten kawałek ziemi po pierwszym mężu. Całe więc gospodarstwo liczyło do dziesięciu mórg ornej ziemi. Zabudowania zostały się po pierwszym mężu mej żony. Chata była już stara jednak trzymała się dosyć dobrze, podwórze za to było nowe i składało się ze stodoły o dwóch zapolach, spichlerza, obory, stajni, chlewu i poddachu. Posiadałem wtedy parę dosyć dobrze utrzymanych koni, dwie krowy, hodowało się zawsze w ciągu roku do trzech świń". 
Rodzina nie biedowała. Po roku małżeństwa Jakubowi i jego nowej żonie urodził się syn. Wydawało się, że wszystko potoczy się właściwymi torami. Tak się nie stało.

Pożar w Rozłopach
"Dnia 14 maja (1914 r. ) w święto Wniebowstąpienia Pańskiego wybraliśmy się oboje z żoną do kościoła na sumę. Kościół parafjalny (pisownia oryginalna) znajdował się w niewielkim miasteczku Szczebrzeszynie, odległym od Rozłop o trzy kilometry" – czytamy we wspomnieniach Jakuba. "Podczas sumy rozłączyłem się z żoną i po skończonem nabożeństwie nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Stanąłem więc na (szczebrzeszyńskim) rynku z kilkoma znajomymi, rozmawiając o różnych codziennych zajęciach i kłopotach. Wtem usłyszałem zewsząd wołanie: pali się! 

(Wszystkie zdjęcia pochodzą ze zbiorów Adama Gąsianowskiego. Wykonano je głównie przed ostatnią wojną na Zamojszczyźnie. Ludzie i miejscowości, które na nich uwieczniono dotychczas nie zostały rozpoznane. Poza jednym przypadkiem, nie zidentyfikowaliśmy autorów tych fotografii). 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
antylichwa 29.06.2018 10:06
"polska wieś była przed ostatnią wojną bardzo zadłużona: w tzw. instytucjach kredytowych" Obecnie też, i wieś i miasto. Wszechobecne chwilówki przez internet zbierają obfite żniwo. Kolejne rządy udają że walczą z lichwą i nieodpowiedzialnym pożyczaniem, ale pożyczki dla załużonych dalejh są dostępne na rynku: http://winny.info.pl/pozyczka-a-komornik-o-co-chodzi/ i to nawet dla osób z komornikiem.

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner reklamowy Greinplast Zamość
Reklama
ReklamaBaner reklamowy CKZiU
ReklamaBaner B1 firmy Replika
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: XYZTreść komentarza: I tak nic z tym nie zrobią, będą jeździć dalej, zapłacą, odbędą karę a i tak potem zaczną jeździć. Dobrym przykładem był Frog i jego wybryki, pokazał jakie to państwo prawnie jest upośledzone.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 10:16Źródło komentarza: Pijany kierowca bez prawa jazdy zatrzymany w Bełżcu podczas akcji "Prędkość"Autor komentarza: BrawoTreść komentarza: GłuPOty aktywiszcza Normalnego LGBT+ kakałka mentalności tęczy zamiast krzyża nie da się zlikwidować.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 10:01Źródło komentarza: W jakim stanie jest Poczta Polska? To niemal trupAutor komentarza: WłaścicieleTreść komentarza: Też.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 08:49Źródło komentarza: Hrubieszów: 11-latek zaatakowany przez psy. 4 owczarki niemieckie pogryzły dzieckoAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: wczoraj były uroczystości pod Monte Cassino reprezentował nas Prezydent nikt z rządu tym bardziej minister obrony narodowej się nie POkazał by nie POdpaść mordercom NIEMIECKIM a od września wchodzi historia Niemiecka co ujawniła wiceminister Mucha, czy więcej dowodów POtrzeba, mądry od razu zrozumie głupi będzie tworzył wygibasy w tłumaczeniu.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 08:46Źródło komentarza: W jakim stanie jest Poczta Polska? To niemal trupAutor komentarza: CiekaweTreść komentarza: Czy na cmentarzu zamiast krzyży będą tęczowe flagi.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 06:16Źródło komentarza: Kobiety staną przy ołtarzu w czasie mszy. Mocna deklaracja arcybiskupaAutor komentarza: NormalnyTreść komentarza: Cofnąć monopol poczty polskiej i znika problem. Ja już dawno wysyłam paczki inpostem a dokumenty urzędowe dostaję na epuap. Niech mi resztę dostarczą jednym albo drugim i jak dla mnie pocztę można zlikwidować.Data dodania komentarza: 19.05.2024, 22:56Źródło komentarza: Strajk w Poczcie Polskiej. Nie kupisz znaczka, nie wyślesz listu ani paczki
Reklama
Reklama