Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 10 maja 2024 22:13
Reklama Baner A1 BUDBRAM
Reklama

Wielka, zapomniana tułaczka

"Sznury wozów. Na wozach ludzie i cały ich dobytek... Wygnano ich z siedzib, a siedziby spalono. Nie dano pozostać, choćby przy zgliszczach" – pisał 11 sierpnia 1915 r. Józef Wasercug, znany żurnalista "pism codziennych i perjodycznych". "A kiedy chłop polski stanął na progu izby, rozpostarł ręce i z miejsca nie ruszał, pchano go bagnetem kozackim na poniewierkę, na zmarnowanie".
Wielka, zapomniana tułaczka

Autor: Fot. Archiwum

Wasercug rozmawiał z niektórymi wygnańcami. Tak o tym pisał: "Jedzie wóz z dziećmi. Dwoje trzyma ojciec na kolanach, trzecie umieścił w wiadrze, czwarte, starsze powozi: – A gdzie matka? (zapytał autor zapisków owego gospodarza). – Matka jechała z najmłodszym – przy piersi. W drodze się dziecku zmarło. Tośmy je pochowali przy drodze (odpowiedział chłop). – Matka stała długo na tem miejscu i nie dała się ruszyć. Potem zaczęła się śmiać. Kiedyśmy ją ciągnęli do wozu, wyrwała się i uciekła w las. A to było w nocy. Szukaliśmy długo. Gdzieś zginęła. A nam kazano jechać". 
A dalej żurnalista notował: "Jechały tysiące ludu polskiego – we wszystkie strony, bez ładu i celu, nie wiedząc dokąd je gna los okrutny i do czego powrócą? A po drodze marły im dzieci (...). A oto i wozy osobliwe... Żydzi i chrześcijanie pospołu. Usadowili się razem i razem jadą, pomagając sobie wzajemnie w nieszczęściu. Niedolo ludzka, nie znasz wyznań!".

Ich położenie jest rozpaczliwe

"Dzisiaj wieczorem, w drodze do domu, widziałam wielu uchodźców z rejonu radomskiego" – pisała 4 lipca 1915 r. w swoim dzienniku Anna Kahan z Siedlec. "Aleja prowadząca do synagogi, zapchana jest wozami, na których siedzą: kobiety, dzieci i starcy (...). Tłum zebrał się naokoło płaczącego mężczyzny. Jego żona zmarła w drodze, zostawiając go z dziewięciorgiem dzieci (...). Dopiero w chwili katastrofy uświadamiamy sobie jak ci ludzie są nam bliscy".

3 sierpnia 1915 niszczycielskie działania Rosjan zostały złagodzone. Stało się to na skutek rozkazu samego Mikołaja Mikołajewicza Romanowa, naczelnego dowódcy rosyjskiej armii. Od tego czasu starano się raczej "propagować" akcję wysiedleńczą (czyli siano panikę, straszono represjami itd.). Setki tysięcy osób zdecydowały się na ucieczkę. To wszystko przyniosło tragiczne skutki... "Ich położenie jest rozpaczliwe (chodzi o uchodźców)" – zauważył Józef Wasercug. "Jest to jeden z najstraszniejszych obrazów niedoli ludzkiej w historji świata". 

Tułaczka niektórych z owych wygnańców była bardzo daleka i... niezwykła. Przykładem mogą być losy mieszkańców wsi Hostynne (gm. Werbkowice). W 1875 r. istniała tutaj parafia grekokatolicka, która liczyła 858 wiernych (potem unici musieli przejść na prawosławie "w wydaniu" rosyjskim). Ci ludzie, modlili się w miejscowej cerkwi, która najpierw była drewniana, a w XIX w. w jej miejsce postawiono świątynię murowaną. 

W 1915 r. prawosławnym diakonem w Hostynnem był Jan Kotorowicz. Opisał on losy swoich uciekających przed wojenną pożogą parafian na łamach "Wiadomości Krakowskich" (w 1941 r.). Tłumaczenia tekstu z języka ukraińskiego dokonał w 2015 r. Mariusz Sawa. Maszynopis owego dokumentu pt. "Ciernisty szlak Chełmszczyzny" dostępny jest teraz w hrubieszowskiej Miejskiej Bibliotece Publicznej. 

Wieś zaszlochała płaczem

"Dnia 15 czerwca 1915 roku cała moja wieś, w której byłem diakonem, musiała wyruszyć w daleką, nieznaną drogę, zostawiwszy wszystko, czego udało się dorobić długoletnią i ciężką pracą" – pisał w swoich wspomnieniach ks. Kotorowicz. "Chłopi zabrali ze sobą jedynie inwentarz żywy: konie krowy, nierogaciznę, nawet kury i wszystko, co można było wziąć na wóz. Kto nie miał konia i wozu, musiał obejść się z tym, co mógł wziąć w worek na plecy". 

Uchodźcy nie wiedzieli dokąd będą musieli się tułać i jak długo potrwa ich wędrówka. "Z wielkim smutkiem i płaczem ludzie żegnali się ze swoją cerkwią, przy której żyli i wzrastali" – notował ks. Kotorowicz. "Gdy z dzwonnicy spuszczono dzwony, wieś zaszlochała gorzkim płaczem. Ustępowały ostatnie carskie posterunki i nadchodziły wojska austriackie. Wojskowi popędzali czym prędzej do drogi. Porzucamy wieś. Prawie każdy udaje się na cmentarz, by odwiedzić po raz ostatni mogiły swoich bliskich". 

Uciekinierzy pierwszą noc spędzili w Bogucicach. 20 czerwca dotarli do miejscowości Kamień (w powiecie chełmskim), 2 lipca przybyli do Uhruska, a następnie do Kobrynia (tam wojsko zarekwirowało im krowy). 

"Od Kobrynia jechało się nam nieco lepiej, ale po kilku dniach, z uwagi na wielką masę ludzi i picie wody z różnych, przydrożnych strumieni rzuciła się straszna epidemia – cholera, która wyścieliła cały, ciernisty szlak mogiłkami, rozłożonymi wzdłuż drogi: pod lasami, na łąkach i w rowach" – czytamy we wspomnieniach ks. Kotorowicza. "Na szczęście w naszej grupie były tylko dwa przypadki cholery. Nagle zmarli we wsi Zamszany – Prokop Burda i Anna Ulanicka z Łotowa, zaś inni, słuchając moich porad, tym sposobem uratowali się od okropnej epidemii". 

Mieszkańcy Hostynnego dotarli do stacji Czyplajewo i stamtąd, w dwóch transportach ruszyli – do miasta Samara, a potem do miejscowości Taraz (to dawna Aulije Ata). To były tysiące kilometrów od domu. Wszystko było tam dla nich nowe, nieznane. 

"Jak tylko ludzie wysiedli z wagonów, śpiesznie schowali się do nich z lękiem z powrotem" – pisał ks. Kotorowcz. "Przyczyną tego była delegacja miejscowych Kirgizów (...), która wyjechała nam na spotkanie. Nasi nigdy takiego narodu nie widzieli, nie wiedzieli jak się do niego odnosić. Kirgizi witali nas serdecznie, nakarmili białym chlebem, a nawet wysłali po nas wiele wysokich, dwukołowych  < arb" z jednym koniem". 

Okazało się, że niedaleko była miejscowość o nazwie Michałówka, w której mieszkali... dawni ukraińscy przesiedleńcy. Była tam cerkiew oraz prawosławny ksiądz. Wygnańcy zostali w tej wsi serdecznie przywitani. To nie był koniec ich wędrówki. Po wielu perypetiach trafili do wsi, które także miały dla nich swojskie nazwy. Były to: Pokrowka i Grodkowo. 

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner reklamowy Greinplast Zamość
Reklama
Reklama
ReklamaBaner B1 firmy Replika
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: LZTreść komentarza: szkoda że nie był taki chętny do rozmów jak go Pan Wnuk wezwał na debatęData dodania komentarza: 10.05.2024, 17:27Źródło komentarza: Rozmowa z prezydentem Zamościa Rafałem Zwolakiem. "To będzie lepsze miasto"Autor komentarza: LZTreść komentarza: ale co się dziwić? u nich to na porządku dziennym :)Data dodania komentarza: 10.05.2024, 17:26Źródło komentarza: 60-latka z Ukrainy chciała przekupić policjantów! Wrzuciła im 200 euro do radiowozu!Autor komentarza: kjTreść komentarza: W pewnym mieście. Ciekawa para wiceprezydentów się szykuje....-*)))Data dodania komentarza: 10.05.2024, 17:06Źródło komentarza: Rozmowa z prezydentem Zamościa Rafałem Zwolakiem. "To będzie lepsze miasto"Autor komentarza: QRPTreść komentarza: To wszystko prawda.Ale cóż czas pokaże co nowy Prezydent dla Zamościa i mieszkańców zrobiData dodania komentarza: 10.05.2024, 16:39Źródło komentarza: Rozmowa z prezydentem Zamościa Rafałem Zwolakiem. "To będzie lepsze miasto"Autor komentarza: Pogromca patologiiTreść komentarza: Bardzo dobrze . Pokazać przykład reszcie patologi . Gangsterzy z twierdzy 😁😁. Powinni dostać więcej .Data dodania komentarza: 10.05.2024, 15:07Źródło komentarza: Zamość: Od maseczki do czynnej napaści na funkcjonariuszy. Sąd wydał wyrok w głośnej sprawie z czasów pandemiiAutor komentarza: Na wadze nie poradzeTreść komentarza: Dla kilku Pań wskazana zumba i to od ręki. A Nieledewski sołtys to co tam robi za ochronę.Data dodania komentarza: 10.05.2024, 15:05Źródło komentarza: Trzeszczany: Samorząd zmieniony gruntownie
Reklama
Reklama