Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 18 maja 2024 12:46
Reklama
Reklama
Reklama

Historia pewnej wycieczki do Lwowa

Nie ma polskiej wycieczki, która nie miałaby w programie zwiedzania Cmentarza Orląt Lwowskich. To obowiązek! Trzeba jednak pamiętać, że za czasów "słusznie minionej epoki" nekropolia na tyle zawadzała władzy sowieckiej, że postanowiono zrównać ją z ziemią. Dotarliśmy do unikalnych fotografii przedstawiających lwowski cmentarz w ruinie.
Historia pewnej wycieczki do Lwowa

W 1970 r. Edward Mikołowicz z Tomaszowa Lubelskiego miał 26 lat. – Dowiedziałem się, że dyrektor technikum budowlanego organizuje wycieczkę do Lwowa – wspomina pan Edward. – Znaliśmy się dobrze. Zapytałem, czy nie mógłbym z nimi pojechać, a on chętnie na to przystał. Najpierw trzeba było dostać paszport w Komendzie Powiatowej Milicji Obywatelskiej. – Każdy odwiedził wydział paszportów i wszyscy – poza kolegą Józefem Sapkowskim – otrzymali wymagane dokumenty. Nie wiem dlaczego jemu nie wydali paszportu.

Od słowa do słowa

Wycieczka trwała kilka dni, na pewno do Lwowa pojechali w maju. – Najpierw dotarliśmy do Przemyśla, a stamtąd pociągiem do Lwowa – wspomina mający dziś 73-lata mężczyzna. – Zakwaterowano nas w Hotelu Inturist. Do obiadu zwiedzaliśmy Lwów z przewodnikiem.

Oglądali zabytki, byli na Uniwersytecie Jana Kazimierza (obecnie Lwowski Uniwersytet Narodowy im. Iwana Franki) i w Parku Stryjskim. – Wywieźli nas też na Nowe Miasto, żeby pochwalić się np. lotniskiem i fabryką samochodów – wspomina Edward Mikołowicz.

Po południu wycieczkowicze mieli czas wolny. Pan Edward wraz z kolegą postanowili jak najlepiej go wykorzystać. Ciągnęło ich na Stare Miasto. – Pod wieczór wsiedliśmy do tramwaju albo trolejbusu – wspomina tomaszowianin.

Rozmawiali po polsku, co nie uszło uwadze sprzedającej bilety konduktorce, która też była Polką i po wojnie została we Lwowie. – Bardzo się ucieszyła z tego spotkania, pytała skąd jesteśmy i co chcemy zobaczyć – opowiada pan Edward. – Bardzo fajnie się nam rozmawiało. W pewnym momencie konduktorka zaproponowała, że zapozna nas z panią, która kiedyś występowała na scenie lwowskiego teatru.

Tak też się stało. Poszli do mieszkającej na Starym Mieście kobiety, która mogła mieć wtedy ok. 60 lat. Ona też była Polką. Mieszkała biednie. – Pamiętam, że pokazała nam taki duży, piękny album ze zdjęciami Cmentarza Orląt Lwowskich – przywołuje obrazy z pamięci pan Edward. – Powiedziała, że w tej chwili wszystko tam ulega zagładzie. Zapytała, czy mamy aparat fotograficzny, żeby narobić zdjęć i tym samym ocalić cmentarz od zapomnienia.

Jak pobojowisko

Ustalili, że na drugi dzień spotkają się z byłą aktorką w umówionym miejscu, a ta zaprowadzi ich na cmentarz. Tak też się stało. Mieli aparat. Ruszyli. Lwowianka co chwila przystawała, wyciągała lusterko i poprawiała włosy. Po co? Sprawdzała, czy nie mają za sobą "ogona". Bo sowiecka władza pilnowała porządku, dbając nie tylko o swoich obywateli, ale i przyjezdnych. Na ulicach nie brakowało "ucholi", a więc przyjemniaczków współpracujących z władzą ludową i donoszących jej kto, z kim i dlaczego. – Weszliśmy na Cmentarz Łyczakowski, a następnie przez jakąś dziurę w ogrodzeniu udało się nam przedostać na Cmentarz Orląt Lwowskich – kontynuuje wspomnienia Edward Mikołowicz. – W jednej jego części, przy katakumbach, znajdował się zakład betoniarski. To tam trafiały do "przemielenia" płyty chodnikowe, schody, a nawet granitowe płyty z pomników. W drugiej części cmentarza było duże wysypisko śmieci.

Po malunkach na kaplicy i pomnikach można było odgadnąć, że spotykają się tu wieczorami młodzi Ukraińcy, żeby wypić flaszkę albo poflirtować z dziewczynami. – Od poznanej kobiety dowiedzieliśmy się, że podczas ważnych dla Polaków uroczystości, np. 11 listopada, cmentarza pilnują milicjanci z psami, żeby nikt nie mógł tam złożyć kwiatów czy zapalić znicza.

Zrobili zdjęcia. Następnego razu nie było, bo tajemnicza aktorka bała się ponownie z nimi spotkać. – Przez kilka następnych lat utrzymywaliśmy znajomość z tą panią poprzez znajomego z Tomaszowa, który jeździł do Lwowa odwiedzać swoją matkę – mówi pan Edward. – Przez niego podawałem tej pani jakieś drobne upominki. Wiem, że miała w Rzeszowie rodzinę. Przez tego znajomego z Tomaszowa dowiadywałem się później o dalszej dewastacji cmentarza.

Powrót do przeszłości

Dla pana Edwarda była to szczególna wycieczka. Bardzo mu zależało na odwiedzeniu Lwowa, bo nigdy tam wcześniej nie był, a urodził się w 1944 r. w powiecie Rawa Ruska, który przed wojną administracyjnie należał do województwa lwowskiego. – Mój ojciec w latach 30. służył w 19. Pułku Piechoty we Lwowie.

Stanisław Mikołowicz, bo o nim mowa, brał później udział w kampanii wrześniowej. Walczył w Armii "Pomorze", którą dowodził gen. Władysław Bortnowski. W okolicach Warszawy dostał się do niewoli, z której jednak uciekł i nie bez trudu dotarł do rodzinnej Rawy Ruskiej. Pan Edward wychowywał się w domu z tradycjami patriotycznymi. To nie koniec. – W tomaszowskiej szkole podstawowej przy ul. Żwirki i Wigury, do której chodziłem w latach 50., nie brakowało nauczycieli z Kresów Południowo-Wschodnich – wspomina 73-latek. – Języka polskiego uczyła nas pani Sadowska, która czasem nam opowiadała o swoich studiach na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, a historii pani Czehak. Kierownikiem szkoły był pan Czechoński, sybirak, a po nim pan Nałęcz-Gorzeński, który uczył nas geografii. Dopiero kilka lat temu dowiedziałem się, że brał on udział w walkach polski-ukraińskich we Lwowie w 1918 r.

Więcej w e-wydaniu i papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
TTT 15.04.2017 20:04
Cmentarz Obrońców Lwowa.

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner reklamowy Lege Artis
Reklama
ReklamaBaner reklamowy b - dodatek
ReklamaBaner B1 firmy Replika
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: NormalnyTreść komentarza: Tragedia zaiste. Bezrobocie 15% a największy problem to brak sukcesów zadupiastego klubu. Chociaż tobie panie burak socjal leci to możesz mieć takie problemy.Data dodania komentarza: 18.05.2024, 11:14Źródło komentarza: Hrubieszów: Kolejna kadencja rozpoczęta. Kryszczuk przewodniczącym Rady MiejskiejAutor komentarza: Janusz biznesuTreść komentarza: Haha jakie śnięte ryby gdzie!?!?Przecież tu nie ma ryb, ta rzeka z braku regulacji wygląda jak bagno. Wody miejscami Brak!!!!Data dodania komentarza: 18.05.2024, 11:04Źródło komentarza: Hrubieszów: Tony śniętych ryb w Huczwie, Prokuratura Rejonowa umarza śledztwo. Ostry sprzeciw PZWAutor komentarza: NormalnyTreść komentarza: Trzeba było panie burak minimalną wywalić od razu na 10 000 zł to wszystkie firmy by zostały. I jeszcze mniej wiatraków stawiać przez ostatnie 8 lat żeby prąd był droższy.Data dodania komentarza: 18.05.2024, 10:48Źródło komentarza: W jakim stanie jest Poczta Polska? To niemal trupAutor komentarza: NormalnyTreść komentarza: Słyszałeś panie burak o InPoście? Wiesz kto jest jego właścicielem? Czy do twojej jednoosobowej zadupiastej wsi to jeszcze nie doszło.Data dodania komentarza: 18.05.2024, 10:44Źródło komentarza: W jakim stanie jest Poczta Polska? To niemal trupAutor komentarza: NormalnyTreść komentarza: Idiotyczne stwierdzenie. Myślisz że wszystko co ma w nazwie Polska jest polskie a bez tego nie? Ogarnij sobie jak działają spółki. PZL Mielec czyli POLSKIE Zakłady Lotnicze Mielec należą do Lockheed Martin Corporation – amerykańskiego koncernu zbrojeniowego. Jednak bycie idiotą upraszcza świat.Data dodania komentarza: 18.05.2024, 10:42Źródło komentarza: W jakim stanie jest Poczta Polska? To niemal trupAutor komentarza: PolakTreść komentarza: A ja mam też Fajną propozycję ! Niech wszystkie obrady Sejmu odbywają się w Soboty i Niedziele !!! Ludzie maja wolne , to maja czas POoglądać i POsłuchać tych baranów !Data dodania komentarza: 18.05.2024, 10:21Źródło komentarza: Zakupy w niedziele. W Sejmie jest już konkretna propozycja. Co zmienia?
Reklama
Reklama