Drużyna prowadzona przez trenera Marka Sadowskiego pokonała Ogniwo Wierzbica 3:0 (2:0). Wcześniej tomaszowianie przegrali przed własną publicznością z Janowianką Janów Lubelski, Startem 1944 Krasnystaw i Kryształem Werbkowice. – Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, by pokazać swoim kibicom, że u siebie też potrafimy wygrywać. Chłopakom z zespołu bardzo zależało na zdobyciu trzech punktów w meczu z niżej notowanym rywalem – mówi Ireneusz Baran, II trener Tomasovii.
Bramki kolejno zdobyli Marcin Błajda (w 17 minucie), Damian Szuta (w 36 minucie) i Bartłomiej Sienkiewicz (w 89 minucie). – Mieliśmy jeszcze kilka dogodnych okazji strzeleckich, w których wypadało lepiej rozegrać piłkę. Groźne były kontrataki w naszym wykonaniu. Po raz kolejny Patryk Słotwiński udowodnił, jak wiele zależy od niego w kwestii rozgrywania akcji przez Tomasovię. Znów pokazał, że jest bardzo mocnym punktem zespołu – komentuje Ireneusz Baran.
- Przeczytaj też: Akademia Zamojska awansowała do finału. Będzie bronić majstra
Od 59 minuty Tomasovia miała w składzie jednego zawodnika mniej niż Ogniwo. Czerwoną kartką za dwie żółte ukarany został Karol Kurzępa. – Przez ponad pół godziny graliśmy w osłabieniu. Zrobiło się niebezpiecznie po tej czerwonej kartce. Gdyby zespół z Wierzbicy strzelił kontaktowego gola, a miał ku temu okazję, to mógłby złapać wiatr w żagle, pójść za ciosem i powalczyć o korzystny rezultat. Naszym piłkarzom należy się szacunek za to, że nie tylko wyszli obronną ręką z tarapatów, ale też zdołali podwyższyć wynik na 3:0 po bramce rezerwowego Sienkiewicza – mówi Baran.
Napisz komentarz
Komentarze