Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 05:25
Reklama

Na układy nie ma rady? (TYLKO W GAZECIE)

Według Państwowej Straży Łowieckiej z Lublina łoś znaleziony we wsi Korhynie nie padł ofiarą kłusowników. Część myśliwych uważa, że było inaczej. Na znak protestu strażnik Koła Łowieckiego "Bażant" zrezygnował z funkcji. Łowczy koła wszystkie zarzuty odpiera i przekonuje, że w tej sprawie ktoś strzela pustymi nabojami.
Na układy nie ma rady? (TYLKO W GAZECIE)
Zdaniem naszego rozmówcy ten, kto skłusował łosia (rozmówca używał słowa „myśliwy”), aby zatrzeć ślady, wyciął miejsce postrzału.

Na martwego łosia w Korhyniach 30 listopada ub. r. natknęli się spacerowicze. Powiedzieli o tym znajomemu myśliwemu. Ten uznał, że łoś został zabity przez kłusownika, który potem dla zatarcia śladów wyciął miejsce postrzału, aby nie znaleziono tam pocisku. Sprawę opisaliśmy na łamach „Kroniki Tygodnia”. Państwowa Straż Łowiecka z Lublina po oględzinach łosia, uznała, że nie ma dowodów, że zwierzę zabili kłusownicy.

Nie zgadza się z tym nasz inny rozmówca. Myśliwy z Koła Łowieckiego "Bażant". Chce jednak pozostać anonimowy. Nadaliśmy mu imię Jan.

Szczegóły poznasz czytając papierowe i e-wydanie Kroniki Tygodnia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Ania 04.02.2021 17:55
Kłusownicy w zielonych ubrankach a nie myśliwi gdzie tym dzisiejszym prostakom, przebierańcom do myśliwych ..tylko ostatnie miesiące zastrzelony chłopiec w sadzie zastrzelony koń arabski krowa itd kto temu bydłu daje broń!? o braku szacunku do przyrody nawet nie wspomnę

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner B1
Reklama
Reklama
Reklama