Był piątkowy (20 marca) poranek. Ratownicy medyczni w Zamościu otrzymali zgłoszenie, że przy jednym ze sklepów na ulicy Hrubieszowskiej leży pijany mężczyzna z urazem głowy. Zasłabł i ranił się, gdy upadał. O pomoc poproszono policję, bo człowiek, którym trzeba się było zająć, twierdził, że jest zakażony koronawirusem.
Policjanci, podejmując się pomocy medykom, mieli świadomość zagrożenia, dlatego nałożyli odzież ochronną. Ustalili, że mężczyzna, do którego ich wezwano to 60-latek z Biłgoraja. Tego ranka był w Zamościu, bo właśnie opuścił... izbę wytrzeźwień. Twierdził, że jego najbliższa rodzina niedawno wróciła z zagranicy i jest objęta kwarantanną, a on miał z nimi kontakt i jest zarażony. Dopiero po jakimś czasie przyznał, że kłamał.
CZYTAJ TAKŻE: PACJENT Z PODEJRZENIEM KORONAWIRUSA UCIEKŁ ZE SZPITALA
Policjanci postanowili jednak sprawdzić dokładnie obie wersje przedstawione przez 60-latka. Skontaktowali się z kolegami z Biłgoraja.
– Ustalenia potwierdziły, że mężczyzna kłamał, nie był ani chory, ani objęty kwarantanną, podobnie jak jego bliscy. 60-latek został przewieziony do szpitala na dalsze badania. Nie uniknie jednak odpowiedzialności, ze swojego nieodpowiedzialnego, bezmyślnego postępowania wytłumaczy się przed sądem. Wywołanie niepotrzebnej czynności służb chroniących bezpieczeństwo, porządek publiczny lub zdrowie zagrożone jest karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywną. Sąd może orzec także nawiązkę do 1000 zł – informuje Dorota Krukowska-Bubiło, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Z takimi samymi konsekwencjami musi się liczyć 63-latek z Zamościa. Nocą z piątku na sobotę (20/21 marca) kilkakrotnie telefonował na numer alarmowy 112 i rozłączał się. A kiedy zaczął rozmawiać, mówił, że zrobi sobie krzywdę, że zamierza się pociąć żyletkami. Zanim wysłano do niego patrol, dyżurny wypytał mężczyznę, czy przypadkiem nie jest objęty kwarantanną. 63-latek potwierdził.
Mundurowi, którzy do niego dotarli, od razu zorientowali się, że zamościanin jest pijany. Poza tym nic mu nie dolegało. Nie miał żadnych obrażeń na ciele. Przyznał, że wszystko zmyślił, bo jak powiedział, chciał zobaczyć policjantów w kombinezonach ochronnych. Jakby tego było mało, zapytał, czy byliby tak mili i przywieźli mu wódkę, bo właśnie się skończyła...
Krukowska-Bubiło przypomina, że nieodpowiedzialne zachowanie wywołujące niepotrzebną czynność służb ratunkowych jest zabronione i zagrożone karą. – Jednak najważniejsze jest to, że osoba, która wywołuje taką czynność, stwarza zagrożenie dla innych. W tym czasie bowiem ktoś może naprawdę potrzebować pomocy, a służby zaangażowane w reakcję na fałszywy alarm mogą nie zdążyć z pomocą prawdziwie poszkodowanemu – podkreśla policjantka.
Napisz komentarz
Komentarze