Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 03:23
Reklama

Zamość: Pilot nie może się bać

Opowieść o Piotrze Mystkowskim – pilocie rajdowym, który 12 lat temu został zamościaninem.
Zamość: Pilot nie może się bać
Piotr Mystkowski (z lewej) nigdy nie przesiadł się na fotel kierowcy. Nie miał takich ambicji, aby się ścigać. Uważał, że ma za mało doświadczenia. Wolał się sprawdzać, jako pilot.

W latach 1966-1988 przemierzył tysiące kilometrów po drogach Polski i świata. Jako pilot siedział u boku najlepszych polskich kierowców rajdowych. Nigdy się nie bał, bo Błażej Krupa, z którym sięgał po najwyższe laury i jeździł najdłużej, obiecał jego mamie, że nic mu się nie stanie. Piotr Mystkowski mieszka w Zamościu. Już się nie ściga, ale co roku razem z Błażejem Krupą jeździ do Pragi Czeskiej na rajd Praha Revival.

Nowy Rok, 1945, Kraków. Piotr Mystkowski przychodzi na świat. Jego ojciec – Paweł, powstaniec warszawski, przebywa wówczas w obozach jenieckich.

Po przejściu frontu, matka wraca z kilkumiesięcznym synem do zrujnowanego mieszkania na Saskiej Kępie w Warszawie. Z obozu powraca też ojciec. Zaczyna się powojenna codzienność, praca, szkoła...

 – Na Saskiej Kępie były trzy szkoły: męska, żeńska i nijaka. Chodziłem do tej trzeciej, koedukacyjnej, do Prusa. Patronem męskiej był Mickiewicz, żeńskiej Maria Curie- Skłodowska. W dziesiątej klasie dyrektor zafundował wszystkim kurs prawa jazdy – wspomina Piotr Mystkowski.

 

Z jazzu w pilotaż

W świat fotografii wciągnął go ojciec. Fachu nauczyli koledzy ojca, m.in. Franciszek Myszkowski – specjalista od fotografii teatralnej.

 – Ojciec przyjaźnił się z Adamem Kaczkowskim, ojcem redaktora Piotra Kaczkowskiego z radiowej Trójki. Razem jeździli po Polsce, robili zdjęcia do pocztówek. Zacząłem współpracę z Polską Federacją Jazzową. W czwartki jazzu słuchało się w mieszkaniu przy Senatorskiej – wspomina pan Piotr.

Tam poznał Krzysztofa Wojciechowskiego. Od słowa do słowa Krzysztof przyznał się, że ściga się w rajdach z Januszem Kiljańczykiem.

 – Poznałem Kiljańczyka. Zaprosił mnie na wyścig. Robiłem trochę zdjęć i zaproponował mi przyjście do klubu. Nie miałem jednak samochodu. Rodziców nie było na niego stać. Zostałem sędzią rajdowym. Kiljańczyk zaproponował, że pożyczy mi autko i pojedziemy na rajd, gdzie można zrobić pół licencji. Drugie pół licencji zrobiłem z Jurkiem Bachtinem. Po dwóch rajdach dostałem licencję i zostałem pilotem – opowiada Piotr Mystkowski.

Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner B1
Reklama
Reklama
Reklama