Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 03:58
Reklama Baner A1 BUDBRAM

Zamość: Tajemnicza śmierć stryja Stanisława

Pytania o śmierć stryja Stanisława w rodzinie Surmaczów zbywane były milczeniem. Tak jakby się czegoś obawiano. Mówiono jedynie, że zginął tragicznie na stacji kolejowej w Zawadzie, zaraz po wojnie. Władysław Surmacz z Zamościa od trzech lat stara się dociec, co się wtedy stało. Trafia na mur.
Zamość: Tajemnicza śmierć stryja Stanisława
Pogrzeb Stanisława Surmacza. W tle kościół w Wielączy. Z prawej Andrzej Surmacz, brat zmarłego (trzyma w ręku sznur) oraz Kazimierz Albinger, szwagier Stanisława.

Stanisław, syn Józefy Surmacz urodził się 1896 roku w Mokrem. Był najstarszy z trójki rodzeństwa. Jego siostra Marianna przyszła na świat w 1901 r., brat Andrzej w 1904 r., oboje w Sitnie.

 – Nie wiadomo, kim był ich ojciec. W dokumentach pisze "ojciec nieznany". Ich mama, Józefa Surmacz, była córką Marcina. Urodziła się w 1872 r., pracowała w pałacu w Sitnie. Z dokumentów wynika, że jeszcze w 1913 roku był matką chrzestną u Stanisława Gradziuka, a w 1914 roku u Bronisławy Turczyn. Potem ślad się urywa. Być może moja babcia wyszła za jakiegoś wdowca, zmieniała nazwisko, może wyjechała z Zamościa  – spekuluje Władysław Surmacz, syn Andrzeja.

 

Kolejarz od 1919 roku

W "Księdze mieszkańców Zamościa" w 1919 roku Stanisław Surmacz wymieniony jest jako ślusarz kolei PKP w Zamościu, który wraz z dwójką rodzeństwa mieszkał przy ulicy Radzieckiej 8 u Kimaków.

Wiadomo, że w kwietniu 1939 roku Stanisław z siostrą Marianną przeniósł się do Zawady. Tam znajdował się duży węzeł kolejowy. Zamieszkali w komornym u Gołaszewskiego. Wkrótce siostra wyszła za mąż za kolejarza Kazimierza Albingera i przeniosła się do mieszkania służbowego męża (w 1940 r. Albingerowie wyjechali do Bełżca, bo tam Kazimierz dostał przydział). 

Stanisław do kolejarskiego fachu wciągnął też swojego brata Andrzeja. W 1942 roku załatwił mu pracę w parowozowni w Zamościu.  

 – Tato pracował w parowozowni jako kotlarz. Z opowieści ojca wiem, że jego majstrem był Chorwat. Nie był to zły człowiek. Wiedząc, że ojciec ma do wykarmienia dwójkę dzieci, oddawał mu czasami kartki na marmoladę. Ojciec opowiadał, że Niemcy zabraniali kategorycznie kolejarzom wychodzić na parowóz i obserwować, co dzieje się na Rotundzie. A wiadomo co się wtedy tam działo – wspomina pan Władysław.

Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
z kolejarskiej rodziny 12.05.2019 11:18
Dokumentów kolejarskich z przed wojny trzeba szukać w Radomiu, tam była dyrekcja kolei, do której należał także Zamość. Pozdrawiam

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner B1 firmy Replika
Reklama
Reklama
Reklama