Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 01:34
Reklama

Kostrzewscy z Wasylowa. Pszczelarze trzech pokoleń

Na święta Bożego Narodzenia w rodzinie Kostrzewskich w Wasylowie zawsze królował piernik na miodzie. Zygmunt zajadał się nim z braćmi: Heniem i Kazikiem. Mama Stanisława lubiła maczać zaś ogórki kiszone w pachnącym, ciekłym miodzie. Ojciec Franciszek pod ręką miał miodówkę, "na mocnych procentach". Pszczołami Kostrzewscy zajmują się już od trzech pokoleń.
Kostrzewscy z Wasylowa. Pszczelarze trzech pokoleń
Familia Kostrzewskich. Stanisława Kostrzewska z najmłodszym synem Kazimierzem, obok jej mąż Franciszek. Ten chłopak w marynarskim mundurku to Zygmunt, obok jego brat Henryk. Stojąca po lewej, to "pani Marta z Poturzyna " wywieziona na przymusowe roboty przymusowe do Niemiec

Przed wojną, pszczoła na tych terenach była bardziej czarna niż obecnie. Bardziej rojna, zadziorna, odporniejsza na mróz, ale mniej miododajna. Pochodziła z rasy środkowo-europejskiej. I była prawie wiecznie głodna, bo cukru na dokarmianie było niewiele.

 – Pszczelarz dostawał 2 kilogramy cukru na rodzinę pszczelną na podkarmienie na zimę. Cukier wymieszany był z trocinami dębowymi lub piachem, a potem dodano kolejny sposób. Zabarwiano go błękitem metylowym, aby nie stał się przedmiotem spekulacji. Dokarmianie pszczół nie było jeszcze wtedy tak popularne, niesłusznie – opowiada Zygmunt Kostrzewski, podpułkownik lotnictwa wojskowego, a od ponad czterdziestu lat z górą – pszczelarz. 

Mówi, że od czasu, kiedy jego dziadek Józef zajmował się pszczelarstwem, wiele się zmieniło. Choćby gatunki hodowanych pszczół. Dziś są mniej rojne, bardziej miodne.

 – Ja osobiście hoduję pszczoły południowe, odmianę karpatkę – mówi pan Zygmunt.

 

Rodem z Poturzyna

Kostrzewscy pochodzą z Poturzyna. Tam w dworze Włodzimierza Rulikowskiego, jako owczarz pracował dziadek pana Zygmunta – Józef Kostrzewski.

 – Dziadek Józef był takim wiejskim weterynarzem. W okolicy leczył zwierzęta gospodarcze. Umiał i wykastrować samca i odebrać poród od samicy. Jak trzeba to i kobietom potrafił doradzić, jakich ziół mają zażywać – opowiada Zygmunt Kostrzewski.

To na dworze u Rulikowskich Józef Kostrzewski zetknął się z pszczelarstwem.  Włodzimierz Rulikowski był bowiem zaangażowanym członkiem Warszawskiego Towarzystwa Pszczelarzy. Reprezentował polskich pszczelarzy na XI Międzynarodowym Kongresie Pszczelarskim w Paryżu (10-18 sierpnia 1937 roku).

 – Włodzimierz Rulikowski był też autorem artykułów na tematy pszczelarskie, publikowanych między innymi w "Pszczelarzu Polskim i Ogrodzie". Czytałem jego publikacje na temat badań nad psychologią pszczoły. W tym czasopiśmie opublikował też szczegółowe sprawozdania z przebiegu kongresu w Paryżu. Prace pana Rulikowskiego świadczą, że był on człowiekiem dobrze wykształconym, znającym dogłębnie zagadnienia pszczelarstwa i z dużą wprawą władającym piórem. Generalnie był postępowym gospodarzem. W swoich dobrach miał poletka doświadczalne – mówi pan Zygmunt.

Więcej w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner B1 firmy Replika
Reklama
Reklama
Reklama