Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 16 kwietnia 2024 10:21
Reklama Baner reklamowy FOOD P
Reklama Baner reklamowy - Michał Mulawa

Na stojąco trudno wygrać!

W rundzie jesiennej Hetman wymęczył wygraną w Szczebrzeszynie 2:0. W rewanżu było podobnie, a wicelider wygrał ostatecznie ledwie 3:2 (1:0).
Na stojąco trudno wygrać!

Autor: fot. tomt

Zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami. W 9 min ruszył do przodu Damian Otręba, a dogranie Kycki na dziesiąty metr zamienił na gola Michał Paluch. Kwadrans później znowu ci sami gracze wystąpili w rolach głównych, ale tym razem Paluch huknął w klatkę piersiową Krzysztofa Hadły. Zdobywca pierwszej bramki miał jeszcze dwie dogodne okazje do zdobycia gola, ale w obu zbierał się do strzału ślamazarnie i został zablokowany. Mimo wyraźniej przewagi atak pozycyjny Hetmana wyglądał bardzo topornie, a graczom Jacka Ziarkowskiego bliżej było do piłkarskich drwali niż choćby do rzemieślników.   

Gdy w 48 min arbiter odgwizdał rzut karny za wątpliwy faul Pawła Szatały na Piotrze Stefańskim, a Szymon Solecki zdobył bramkę, wydawało się, że beniaminek zostanie dobity. Tymczasem gości zaczęli poczynać sobie coraz dzielniej. W 63 min główkę Sviatoslava Lavruka z najwyższym trudem obronił Kacper Skrzypek. Sześć minut później Mykhailo Kaznokha po rogu był już skuteczniejszy i zrobiło się 2:1. Inna sprawa, że chwilę wcześniej po zagraniu Soleckiego Kycko przegrał pojedynek z Hadłą. W 85 min Paluch ruszył do długiej piłki, ubiegł wychodzącego z bramki Hadłę i wyłożył piłkę na czternasty metr. Nadbiegający Patryk Miedźwiedź o centymetry wyprzedził Jakuba Strenciwilka i kropnął do pustej bramki. W doliczonym czasie gry Jakub Bubiłek wbiegł między Marcina Świecha i Michała Dudka, a po chwili pokonał Skrzypka. Dwie minuty wcześniej Kamil Kornas dograł idealnie do Łukasz Wróbla, który nie zdołał skierować piłki do pustej bramki.

Nic dziwnego, że mimo wygranej radości w obozie Hetmana nie było.

 – To na pewno najsłabsze nasze spotkanie, odkąd przegraliśmy z Lublinianką. Zaczęliśmy na stojąco, niemrawo i tak było już do końca. Całe szczęście, ze przeciwnik nie miał tyle jakości, żeby urwać nam punkty. Uczulałem chłopaków, że czeka ich ciężki mecz i ważna będzie sfera mentalna. Tymczasem próbowali grać w chodzonego i omal nie skończyło się to remisem – złościł się po meczu Jacek Ziarkowski.

Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy GOLDSUN
ReklamaBaner B1
Reklama
KOMENTARZE
Reklama
Reklama