Gdy w siódmej minucie kontuzji doznał, będący w znakomitej formie, Adrian Adamczuk, Padwie zaglądnął w oczy strach.
– Widziałem po chłopakach, że morale spadło, więc nie czekałem, tylko wziąłem czas. Nieszczęście jednego gracza bywa czasami jednocześnie szansą dla innego i to właśnie chłopakom powiedziałem – zauważył trener Marcin Czerwonka.
Słowa trenera wziął sobie z pewnością do serca Tomasz Sałach, który rzucił cztery bramki z rzędu, co wcześniej mu się nie zdarzało. Presję wyniku udźwignął też młodziutki Aleksy Radwański, zdobywając trzy bramki. Wisła dotrzymywała kroku Padwie przez trzy kwadranse. W 47 min Paweł Maciocha dał zamościanom czterobramkowe prowadzenie (23:19) i zdeterminowani gospodarze nie wypuścili już z rąk prowadzenia. Warto docenić też postawę w bramce Rafała Bąka. Zmiennik Karola Drabika popisał się kilkoma znakomitymi obronami, odbierając sandomierzanom nadzieję na jakikolwiek punkt.
– Zdradzę, że w piątek po treningu rozmawiałem z Rafałem. Przypomniał się nam mecz z wiosny w Sandomierzu, gdzie bronił kapitalnie. Rafał miał przeczucie, że teraz może być podobnie, bo Wisła mu leży. I miał rację – mówi Marcin Czerwonka. – Myślę, że był cichym bohaterem tego spotkania.
MKS Padwa Zamość – Wisła Sandomierz 28:26 (13:13)
Padwa: Bąk, Drabik, Wnuk – Gałaszkiewicz 5, Sałach 4, Fugiel 4, Samoszczuk 3, Bigos 3, Maciocha 3, Radwański 3, Adamczuk 2, Pieczykolan 1, Kozyrski.
Wisła: Skowron, Pęgielski – Rusin 7, Cupisz 6, Białkowski 4, Dusak 3, Werstler 2, Kubisztal 2, Teterycz 1, Serafin 1, Statuch, Solon.
Sędziowali: Maciej Karwowski, Mirosław Kowalski (Przemyśl). Widzów: 300.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze